Lustidzi wśród horrorów

Strona poświęcona wszelkim horrorom i miejskim legendom.


Czerwiec 14, 2019

Jason, czyli maczeta zabija

Piątek trzynastego jest jedną z tych serii do których pałam dużym sentymentem. Jest też jedną z tych serii do których zawsze wracam w piątki trzynastego i które po prostu uwielbiam (no dobra, prawie wszystkie). Jest też jedną z serii uważane za kultową, gdzie główny antagonista Jason Voorheens jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych morderców z horrorów, wraz z Freedym z ,,Koszmaru z ulicy wiązów” oraz Shape w ,,Halloween”. Ludzie jednak nie widzą różnicy w tych filmach, a są… nikłe… ale są. Dlatego by udowodnić, że jest jak głoszę, przebiję się przez wszystkie dwanaście filmów i… stracę czas na kompletną bzdurę.

Jestem oddanym fanem

Jestem oddanym fanem

Kto jest zabójcą w Piątku Trzynastego?

Kto oglądał ,,Krzyk” ten wie kto to jest, bo na pewno nie Jason. Pierwsza część tej serii była inspirowana dziełem Johna Carpentera ,,Halloween”. Zaskoczeniem w tym filmie był fakt, że nie miał on nieśmiertelnego mordercy jako antagonisty. Fabuła jest przez to w tej części najbardziej interesująca. Dlaczego? Ponieważ mordercą jest pani w średnim wieku, która sfiksowała na punkcie straty swojego dziecka Jasona Voorheensa, poprzez niedopilnowanie opiekunów koloni. Mamy więc tutaj wyjątkową sytuacje, gdzie napastnikiem jest zwyczajny człowiek. Jest to na swój sposób wyjątkowe w slasherach.

 

Worek na głowę i za ojczyznę!

Druga część zaczyna się z przytupem, ponieważ śmiercią głównej bohaterki z pierwszej części. Morderca się zmienia, staje się nim mężczyzna, czyli tytułowy Jason Voorheens. W tej części jednak nie przypomina postaci którą znamy z popkultury. W tej części zamiast maski na głowie, nosi on stary, płócienny worek. Mamy też w tym filmie morderstwo na inwalidzie. Nie żebym miał coś do inwalidów, ale to później się nie powtarza. Poza tym Jason jest w tej części w miarę ludzki, mowa tutaj przede wszystkim o wyglądzie. Twarz jest lekko zdeformowana, ale widać, że to nadal jest człowiek. Jason kończy z maczetą w głowie, ale przeżyje.

Były kiedyś czasy, że Jason był szalonym redneckiem

Były kiedyś czasy, że Jason był szalonym redneckiem

Siłka i maska

Część trzecia jest najbardziej denną częścią ze wszystkich. Serio, omijajcie ją. Coś jest magicznego w tych filmach które miały na plakacie literkę D do trójki. Jednak tutaj zmienia się wizerunek Jasona. Zdobywa maskę, dostaje znowu maczetą w łeb, i zaczął chodzić na siłownię. Zabójca jest silniejszy, mocniejszy, nie ma włosów i ogólnie jest prawie nie do pokonania.

Pomyślcie jak to musiało wyglądać w 3D... pewnie tak jak teraz wyglądają filmy w 3D

Pomyślcie jak to musiało wyglądać w 3D… pewnie tak jak teraz wyglądają filmy w 3D

Taki ostatni rozdział, jak Ostatnie starcie w Aliens

Kontynuując. Kolejna część trochę wychodzi ponad to co było w trzeciej. Tutaj kończy się jednak żywot Jasona. Mamy tutaj jednak powtórkę z rozgrywki. Całą sytuacje ratuje mały chłopiec, który hobbistycznie zajmuje się tworzeniem masek. Jason zostaje ostatecznie zabity przez Tommy’ego Jarvisa.

142531382_18

Nowy początek, stary koncept

Piąta część kontynuuje wątek Tommy’ego Jarvisa. Tym razem jako dorosły w wieku koło siedemnastu lat leczy się z traumy. Nadal ciągnie go do zabaw z maskami. Jednak mimo, że Jason został ostatecznie zabity, nie powinno być jakichkolwiek zagrożeń z jego strony. Dochodzi mimo to do morderstw. Podczas seansu można się dowiedzieć, że tym razem mamy do czynienia z uzurpatorem. Mimo, że stara się jak może, Jason to nie jest. Mimo to, jest to jedna z moich ulubionych części, chociaż, ludzie mówią, że jest nędzny. Ma też bardzo ciekawy zwrot fabularny na samym końcu.

Co ja co, ale plakat jest super

Co ja co, ale plakat jest super

Licencja na zabijanie

Szósta część jest zdecydowanie najlepsza z wszystkich pozostałych. Tutaj bohater z poprzednich dwóch części przybywa na cmentarz, odkopuje Jasona i zaczyna przebijać go długim metalowym prętem. Dochodzi do burzy i piorun trafia w trupa ożywiając go, tym samym robiąc z Jasona nieśmiertelną bestię. Ta część ma najlepsze zabójstwa, najlepszy początek, najlepszy koniec, najlepszych bohaterów i najlepszy design Jasona Voorheesa. Tym samym szósta część jest moją ulubioną. Na końcu tego filmu Jason zostaje uwięziony pod wodą.

Jason ma tutaj licencje na zabijanie, a nie jakiś lojtas James Blond

Jason ma tutaj licencje na zabijanie, a nie jakiś lojtas James Blond

Jason vs Jean Grey

W kolejnej części twórcy zdecydowanie odbiegają wyobraźnią w daleką podróż. Tutaj Jason zostaje uwolniony z wodnego więzienia przez kobietę mającą umiejętności telekinezy. Dochodzi też między nimi do walki na śmierć i życie. Jason jako zgniły trup dostaje jednak po łbie. Dziewczyna go nie oszczędza. Mimo wszystko nie lubię tej części.

Proces charakteryzacji Jasona

Proces charakteryzacji Jasona

Jason zdobywa Manhattan

Twórcy już sami nie wiedzieli co zrobić z Jasonem, więc posłali go do Manhattanu, albo nie, ponieważ lwia część filmu dzieje się na statku. Tak, ta część to jedna wielka lipa pod tym względem. Jest ta część również najśmieszniejsza ze wszystkich. Nie można jej brać na poważnie. Design Jasona jest tutaj zabawny. Poza tym, nic godnego uwagi. Można pominąć.

Już tutaj seria zaczyna robić się żałosna

Już tutaj seria zaczyna robić się żałosna

Jason idzie do piekła!

W dziewiątej części Jason zostaje zmasakrowany przez oddziały antyterrorystów. Po zabójcy zostaje bijące serce które kusi policjanta przeprowadzającego na nim doświadczenia medyczne. Kiedy on je bierze do ręki to zaczyna je jeść, przez co dusza Jasona zaczyna wędrować od ciała do ciała. Dopiero inny Voorhees może zabić Jasona. Tutaj seria wspina się na szczyt głupoty… nawet mi się to podoba.

Tego nam potrzeba, spoilerów

Tego nam potrzeba, spoilerów

Star Wars Jason kontratakuje

Tutaj twórcy postanowili zapomnieć co się działo w poprzedniej części i Jasona posłali w kosmos. Tutaj pojechali z wyobraźnią. Są androidy z dysfunkcją sutków, jakieś dziwne protezy i bardzo ciekawe morderstwa. Jest to też pierwsza część którą widziałem z Jasonem w roli głównej. Polecam.

Tutaj już ewidentnie twórcy przebili samych siebie

Tutaj już ewidentnie twórcy przebili samych siebie

Freedy vs Jason

W kolejnym filmie Jason zaczyna walczyć z Freedym z Koszmaru z Ulicy Wiązów. Ponieważ wszyscy zapomnieli o naszym kochanym pedofilu, nie ma jakiejkolwiek mocy. Wykorzystuje Jasona by pomógł mu powrócić. Jednak kiedy jeden morderca zabiera ofiary drugiemu, dochodzi do konfliktu. Jest to moim zdaniem najbardziej zabawna część ze wszystkich. Dostarcza największej ilości zabawy.

Prawdopodobnie moja ulubiona część z serii

Prawdopodobnie moja ulubiona część z serii

Remake

Ostatni raz Jasona mogliśmy zobaczyć kilka lat temu. Jest to dosyć standardowy film i niczym się nie wyróżnia.

 

Czerwiec 13, 2019

Forbidden siren- Recenzja

TOP

Zakazane syreny zakręciły się w nośniku PS2

TOP

Forbidden siren był jedną z produkcji za którymi wręcz szalałem by kupić jak najtaniej. Wydałem ciężko zdobyte sto złotych by zdobyć własny egzemplarz i wiecie co? Gówno. W życiu nie grałem w nic tak frustrującego. Chociaż coś mimo wszystko jest w tej grze. Coś takiego… nieodkrytego, coś co przyciąga mimo, że jest beznadziejnie wykonana.

Forbidden Siren młodszym bratem Silent Hill’a

Forbidden siren powstało przy współpracy kilku deweloperów którzy współpracowali przy pierwszej części Silent Hill. Nie trzeba tłumaczyć, że był to ogromny sukces. W końcu wyszło oficjalnie osiem części plus dwa spin offy. W ten sposób reżyser i scenarzysta oryginalnej części Keiichiro Toyama zakasał rękawy, pokazał konami środkowy palec, złapał wiatr w żagle i postanowił stworzyć coś nowego. Jak wyszło? No cóż, już tłumaczę.

Siren

Seria Forbidden Siren dokłada wszelkich możliwości byśmy po ograniu tej gry nie byli tacy sami.

Fabularny miszmasz…

Forbidden Siren mimo, że był tworzony przez twórców Silent Hill’a, ma bardzo wiele różnic. Podstawa już tkwi w sposobie straszenia gracza, gdzie Silent Hill’e raczej stawiają na horror psychologiczny pokroju ,,Drabiny Jakubowej”, Siren idzie w kierunku psychicznego terroru, by mózg nam wypłynął uszami. Siren również jest w stu procentach japońskim horrorem, odnosi się bardzo obszernie do japońskich wierzeń, korzysta z typowo azjatyckich lokacji oraz wszyscy bohaterowie to ludzie z Japonii. Akcja się dzieje w zabitej dechami wiosce Hanuda, fikcyjnej mieścinie opartej na japońskich opuszczonych wioskach. Będziemy tam sterować wieloma postaciami, od tubylców, przez jakiś turystów, przez ludzi którzy trafili tam z jakimś konkretnym celem. Fabuła jest przedstawiana graczowi niechronologicznie oraz bez ładu i składu, co pozostawia graczowi furtkę do poukładania występujących tam wydarzeń. Czyni to fabułę o wiele bardziej zawiłą, co nie oznacza, że nieciekawą. Jest ona głównie przedstawiana za pomocą przerywników filmowych, czasem za pomocą notatek bądź znajdywanych przedmiotach. Skupia się dużo na temat jakiś osobistych wątków wielu bohaterów zarówno grywalnych jak i niegrywalnych, kultach religijnych oraz historii wioski. Jest ona przez to zakręcona jak świński ogon i naprawdę ciężko się w niej połapać, szczególnie, że ma w sobie wiele różnych alternatywnych zakończeń różnych misji. Wywołuje to ciągłe poczucie niezrozumienia, mindfucku oraz zagubienia. Potęguje to także szara paleta barw, dziwny design czy filtry. Filmiki mają bardzo małą ilość klatek,  wszędzie towarzyszy nam szum telewizyjny, oraz bardzo słaba jakość audio. Jedyne co nie pasuje w tym wszystkim to aktorstwo głosowe. Poza tym jednym przykładem, mamy tutaj jednak do czynienia z bardzo niepokojącym obrazem całości, które można było by nazwać creepy. Lokacji jest mało, natomiast są one tak wyjątkowo dobrze wykonane, że kompletnie nie nudzą. Będziemy przemieszczać się po obrzeżach wioski, w lasach, szpitalu, szkole podstawowej, na polach ryżowych, kopalniach, zabudowaniach wioski, opuszczonych domkach i rezydencjach. Jest w czym wybierać. Wszystkie lokacje zostały tak stworzone, że ciągle wywołują poczucie zaszczucia i beznadziei. Korytarze są bardzo biedne, praktycznie puste, lokacje na zewnątrz natomiast przytłaczają gęstą mgłą. Te wszystkie zabiegi czynią z Sirena bardzo ładną grę, jak na standardy konsoli PlayStation 2. Dodatkowo muszę pochwalić twórców za wyjątkowo intrygujący sposób animowania twarzy. Robione to było za pomocą nakładanych zdjęć. Wynik jest pokręcony, szczególnie jeśli patrzy się na potwory, do czego jeszcze dojdę. Ponad to muszę pochwalić ścieżkę audio. Tak dobrze wykonanych ambientów nie słyszałem już od dawna. Można to porównać do krojenia gracza nożem do dźwięków tajemniczych chórów, tylko dlatego, że pojawiło się zaćmienie słońca. Po prostu kosmos.

Siren

Bohaterowie którzy się pojawiają są interesujący i można bez problemu się z nimi utożsamiać.

Skradanie z potknięciami

Jednak Siren jest jednak grą bardzo nie równą. Z jednej strony genialnie stworzona otoczka audio-wizualna, z bardzo intrygującą fabułą. Jednak każdy medal ma dwie strony. Czas tutaj porozmawiać o rozgrywce. W założeniach, Siren to jest skradanka, podzielona na epizody. Wykonując różne misje będziemy sterować poczynaniami dziesięciu bohaterów, którzy pojawiają się w różnych miejscach o różnym czasie, często krzyżując ze sobą drogi. W naszych zamiarach przeszkadzać na m będą potwory, zwane Shibito, bardzo podobne stwory do zombie, tyle że o wiele bardziej szalone oraz (a także przede wszystkim) nieśmiertelne. Monstra są często uzbrojone w różne rodzaje broni, od białej, przez rewolwery po karabiny snajperskie. Dodatkowo z późniejszym etapem gry stają się jeszcze trudniejsze do pokonania, chodzą po ścianach, czasami latają. Kilka bohaterów jest w stanie się w jakiś sposób bronić. Jeden z nich dzierży karabin snajperski, niektórzy pistolety, czasami zdarzy się powalczyć bronią białą, ale przeważnie jednak będziemy głównie bezbronni wobec naszych adwersarzy. Dodajmy również fakt, że niekoniecznie bezpośrednia walka się opłaca, ze względu na wyśrubowany poziom trudności pojedynków, niemożność leczenia się, rzadkość checkpointów oraz fakt, że adwersarzy można powalić tylko na krótką chwilę. O wiele częściej będziemy przemykać za ich plecami, bądź uciekać. Na szczęście każdy z bohaterów posiada umiejętność która się nazywa sightjack (po polsku można to tłumaczyć jako podnoszenie wzroku), która pozwala nam spojrzeć oczami innych postaci które występują w grze. Nic nie stoi nam na przeszkodzie by spojrzeć oczami postaci z którą się przemieszczamy, bądź chociażby potwora. Pozwala ona uczyć się ścieżek shibito, po których się oni poruszają wykonując swoje codzienne czynności, oraz pomaga sprawdzić gdzie aktualnie znajdują się nasi znienawidzeni milusińscy. Będziemy bardzo często skradać się za ich plecami, by dopiąć swojego celu, co nie jest takie proste. Postacie w pozycji klęczącej poruszają się wolniej od śmiertelnie chorej mrówki, z paraliżem nóg. Ucieczki też nie są łatwe. Pół biedy jak będziemy uciekać przez jakieś otwarte tereny jak pola ryżowe, jeśli jednak w korytarzach uderzymy w ścianę, możemy podziwiać pięknie wykonaną animację uderzania o ścianę. W tym czasie zdąży przeciwnik podbiec do gracza, zadać mu dwa ciosy łopatą i możemy podziwiać napis ,,Game Over”. W naszych staraniach nie pomaga również kamera, która tak ochoczo przedstawia nam plecy postaci którą sterujemy, że nie widać co się znajduje przed nami, szczególnie problematyczne w misjach które mają miejsce w ciasnych budynkach (np. znienawidzona przeze mnie szkoła). Gra posiada w sobie o wiele więcej takich małych utrudniaczy, ale nie ma sensu ich wszystkich wymieniać, ponieważ jest ich multum. Niech wam wystarczy na koniec to. W tej grze wyuczasz się tras na pamięć. Mapa jest często zbędna. Metodami prób i błędów uczysz się ścieżek Shibito, rozmieszczenia pomieszczeń, tajnych przejść rozmieszczeń snajperów. Przejście jednego poziomu jest zazwyczaj trudne, rzadko kiedy idzie to gładko. Jednak toporną rozgrywkę można było by przeżyć, ale gra robi jeszcze jedną rzecz tak beznadziejnie, że omal nie zabiło całej gry.

Siren

Ty kiedy orientujesz się, że zaraz masz coś zrobić

Misje poboczne? Tylko z solucją!

By wyjaśnić największy problem gry, trzeba zajrzeć do najbardziej zgniłego narządu naszego pacjenta… konstrukcji poziomów. Jak wspomniałem w pierwszym akapicie, Forbidden Siren jest podzielony na poszczególne epizody. Bohaterzy w przeciągu trzech dni będą wykonywać różne zadania, często będą mieli wpływ na wydarzenia które będzie przeżywała inna postać, która podejdzie tam później. Na początku epizodu dostajemy jakieś zadanie. Przeważnie jest to ,,Idź z punktu A do B”. Z pozoru proste. Jednak dane jest się nam przekonać, że wcale tak nie jest. Po wykonywaniu kolejnych zadań, gra zawróci nas do poprzednich misji. Można pomyśleć ,,Ok, już takcie coś było w horrorach, taki mindfuck”. Rzecz w tym… wcale tak nie jest, to nie jest mindfuck. Byłem zmuszony sprawdzić solucję. Z niej się dowiedziałem, że poziomy mają jeszcze dodatkowe ukryte zadania. Jeśli ich nie ukończysz, nie będziesz mógł grać dalej i ciebie będzie zawracać. Podkreślę, że nie jest to nigdzie opisane w grze, albo w instrukcji. Git Gud. Masz to wiedzieć i tyle. Albo się dostosujesz, albo goń się. Wzmożona eksploracja nie pomaga. Duża część tych dodatkowych zadań jest ciężka do odkrycia, głównie przez głupi sens tych zagadek. Czasami trzeba znaleźć dodatkowy przedmiot. Nie wiesz oczywiście jaki to przedmiot, a się nie będzie podświetlał jak itemy w Silent Hill’u. By go zebrać nie wystarcza spamić guzika X. By to wykonać trzeba wyciągać specjalne Menu kontekstowe pod trójkątem. Pamiętaj oczywiście o tym, by stać w dobrym miejscu co do jednego piksela, bo jak nie… to nie weźmiesz.
Czasami idziesz z towarzyszem którego musisz eskortować. W odpowiednim momencie możesz wydawać mu komendy ,,Hide”, by się ukrył, wtedy może coś znaleźć i misję poboczną masz ukończoną. Zdarza się, że po prostu musisz otworzyć jakieś przejście, zniszczyć jakąś kłódkę czy coś podobnego. Podkreślam, że nadal nie masz jakiegokolwiek pojęcia co masz robić. Jednak crème de la crème na wierzchu tego spleśniałego tortu stanowią zadania wielowątkowe, które nijak nie mają sensu dla przygód jakie przeżywają osoby pod naszą kontrolą. Podam przykład jednego. Sterujemy kobietą która ma za zadanie eskortować małą dziewczynkę z punktu A do B. Postawcie się na jej miejscu. Przede wszystkim twoim zadaniem będzie raczej bezpieczne doprowadzenie jej do tego bezpiecznego punktu B. A co powinieneś zrobić? Zostawić dziecko w ukryciu i zasuwać na własną odyseję po całym polu ryżowym by odnaleźć kluczyk do samochodu. Potem idziesz do tego auta unikając shibito z pistoletami, by ze środka wydobyć taśmę klejącą oraz zwolnić hamulec ręczny. Samochód stacza się do głębokiego dołu robiąc przejście na drugą stronę (do miejsca gdzie się rozpoczynało misję). Dopiero wtedy masz możliwość uciec z dziewczynką. Nadal przypominam, że nie masz jakiegokolwiek prawa wiedzieć, że musisz to zrobić. A to wszystko robiliśmy, by mieć dostęp do misji gdzie sterując inną postacią musimy przedrzeć się niepostrzeżenie przed potworami, idąc właśnie po tym samochodzie.  Dodatkowym utrudnieniem jest fakt, że jeśli masz checkpointa i później zginiesz, gra jakby zapomina, że wykonałeś te zadanie, przez co musisz powtarzać poziom, bo np. nie masz już odwrotu ze ścieżki którą obrałeś. Generalnie bez solucji do tego nie podchodźcie.

Siren

Beznadziejnie jest gdy trafi się na shibito, jednak tragedia następuje gdy masz do czynienia z tą pielęgniarką. Będzie ci się śnić po nocach.

Może zagrasz jeszcze raz? Tylko będzie trudniej i gorzej!

No dobra, teraz czas omówić kolejną wadę z konstrukcji poziomów. Po ukończeniu dziewiętnastu misji mamy dostęp do link nawigatora. Jest to oś czasu, pokazująca kto co robił, gdzie się znajdował w konkretnym czasie. Mamy tam możliwość obejrzenia filmików, sprawdzenia naszego postępu, bądź powtórzenia misji. Ale po jakiego grzyba mielibyśmy je powtarzać? Bo musimy. Każda misja musi być ukończona minimum dwa razy. Drugie podejście nie wymaga powtarzania misji pobocznych, rzadko kiedy dodaje nowe (ale zdarza się), natomiast zawsze dodaje dodatkowy alternatywny cel dla głównego bohatera. Tutaj mamy do czynienia z dwoma wariantami. Bardziej entuzjastyczny… trudniejszy cel do wykonania (znalezienie przedmiotu, pokonanie potwora, przejście do innego punktu B). Druga możliwa opcja to ukończenie pierwszego celu na czas. No dobra, ale już nam pierwszą misję, jaki niby problem z tym? Problem polega na tym, że misje alternatywne są już z góry trudniejsze. Potwory są o wiele bardziej czułe na bodźce, szybciej reagują, wołają towarzyszy i jest i o wiele więcej. Jak misji alternatywnych nie wypełnisz, to tak samo jak w przypadku misji pobocznych, nie przejdziesz dalej. Często się je uzyskuje właśnie przebijając się przez poboczne.

Chrzanić suspens… Siren to czysty terror!

Siren jest wyjątkowym przypadkiem horroru, ponieważ rezygnuje całkowicie z wszelkiego suspensu. Karmi nas od samego początku terrorem, nie zapewnia odpoczynku. Robi to jednak w dziwny sposób, bardzo nietypowy. Ciężko mi to opisać, dlatego podsyłam tutaj dwa linki które pokazują intro do gry, oraz jego reklamę która została zakazana w telewizji, ze względu na to, że wywoływała niepokój u dzieci. Pomogą mi one wyjaśnić mniej więcej jaki jest odbiór tej gry.

Reklama Forbidden Siren

Intro do Forbidden Siren

Jeśli się obejrzy te filmiki, można łatwo dojść do wniosku, że są dziwne, tak samo jak ta gra. Gra o której ogólnie ludzie słyszeli, ale niewielu grało. Daje to efekt takiej tajemniczości i niewiedzy, że to co właśnie ogrywamy daje inny rodzaj doświadczenia bardziej głębokiego. To nie jest Outlast w którym gonią nas szaleńcy, czy jakiś inny slender bądź FNAF. Tutaj przeżywasz faktycznie psychiczny terror. Pomaga w tym fakt, że fabuła jest pokręcona jak świński ogon, wiele rzeczy trzeba dopowiadać, a nawet rozgrywka, gdzie nawet nie wiesz co w sumie powinieneś zrobić. To wszystko powoduje, że Sirena ciężko się przechodzi pod względem fizycznym jak i psychicznym. Nie jest on tak dostępny jak kaseta VHS z ,,Ringa”, a bardziej coś jak surrealistyczne filmy Luisa Bunela jak np. Pies Andaluzyjski. Poza tym strach wzmagany jest przez niskie klatki w filmach, słabe rozdzielczości, wszechobecne szumy i powykręcane potwory które ewoluują w jakieś hybrydy ludzi i owadów jak z filmu ,,Mucha” Cronenberga. Stwory są szalone, często wykonują swoje codzienne czynności, a przynajmniej tak myślą, bo gdy dochodzi co do czego wszystko przybiera makabrycznego obrotu. Wyobraźcie sobie sytuacje gdzie twoje ukochane dziecko zamienia się w takie monstrum. W jej oczach wszystko jest normalne, chce tylko się przytulić, gdzie w rzeczywistości zaciska ci ręce na szyi i dusi tak długo aż sam wyzioniesz ducha. Cały czas można czuć się obserwowany, słyszy się obrzydliwe dźwięki shibito, muzyka wgniata w fotel i przytłacza, natomiast sam moment bycia dostrzeżonym przez niemilców może przysporzyć niemałego przerażenia. Dodajmy do tego poziom trudności, który nie wybacza błędów a dostajemy grę przy której siedzimy jak na  szpilkach. Cały jednak strach może ulecieć przez frustrację, przez co wiele osób ostatecznie nie ukończyło tej gry i wcale się im nie dziwie. Sam już byłem gotowy to zrobić wielokrotnie.

Siren

Mimo wszystko w tej grze tkwi pewne piękno.

Fabuła ponad rozgrywkę?

Zazwyczaj mówiłem, że w grach najważniejsza jest rozgrywka. Nic nie jest w stanie jej zastąpić, nawet fabuła. Jednak Forbidden Siren zmienił mój punkt postrzegania. Okazało się, że gra która jest w sumie beznadziejnie zaprojektowana sprawiała mi dziwną radość. Zajęło mi to rok, ale ukończyłem ją i jestem w sumie zadowolony z tego osiągnięcia. Warto było, ale ciężko mi tą grę polecić. Zdecydowanie odpuśćcie sobie tą grę, jeśli chcecie laikami horrorowymi. Siren jest zdecydowanie najtrudniejszą grą w jaką grałem, do tego bardzo niesprawiedliwą, jednak miało to coś, co mnie przetrzymało. Jeśli szukacie czegoś nietypowego, siren na pewno zaspokoi wasze pragnienie, a to czy już tą grę skończycie, zależy tylko od was i waszego nastawienia.

Zapraszam tutaj do moich pierwszych wrażeń z tej gry:

Jednostrzał z Sirena

Czerwiec 08, 2019

TOP 10 Najlepszych Horrorów (gry)

Jako, że już czuję się pewnego rodzaju specjalistą od gier z gatunku horroru, postanowiłem zrobić dla was TOP listę najlepszych gier, w które możecie zagrać by poczuć trochę dreszczyku. Postanowiłem brać tylko jedną grę z każdej serii a kolejność układałem pod względem wrażenia jakie na mnie dana produkcja zrobiła. Oceniam też tylko gry, filmy będą na następnej liście.  Tak więc zapraszam.

Miejsce 10. Nosferatu Gniew Malachiego

Klimat jest, frajda jest, ale super straszne to to nie jest

Klimat jest, frajda jest, ale super straszne to to nie jest.

Dziesiąte miejsce wybrałem trochę na wyrost. Nosferatu jest przyjemnym shoterem bez fabuły. Straszy tak… średnio. Jednak jako, że uznałem, że nie mogę listy zapełnić samymi Silent Hillami, nie mam innego wyboru. Nosferatu to gra raczej na początek. Jest to dosyć wymagająca naparzanka, pełna błędów i niedoróbek. Bardzo zyskuje słabą grafiką i jakością audio. Gra przypomina stare filmy o Drakuli czy inną mumią. Ogólnie jakieś super to nie jest ale frajdę z klimatu daje. Sam czasami do niej wracam, ale już z mojej perspektywy nie ma wielkiej wartości straszenia. Bardziej imponuje mi cała otoczka i świat przedstawiony.

Strzelać czy nie strzelać?

Strzelać czy nie strzelać?

Miejsce 9. Layers of Fear

Bardzo niepokojący wizualnie oraz faktycznie może wstrząsać, szczególnie obrazami tam przedstawionymi.

Bardzo niepokojący wizualnie oraz faktycznie może wstrząsać, szczególnie obrazami tam przedstawionymi.

Co się dzieje, gdy jako wzór do gry wybiera się technologiczne demo? No dostajemy Layers of Fear. Gra ewidentnie inspirowana P.T., czyli zwyczajnym teaserem do anulowanego Silent Hilla, przegrywa na tym, że jest symulatorem chodzenia. W tej grze sterujemy malarzem, który podczas malowania obrazu wędruje przez swoją rezydencje, tyle że trochę inną, ponieważ wykrzywioną, jak z surrealistycznych obrazów. Poznajemy w ten sposób jego historię oraz osobowość. Jednak jeśli chodzi o rozgrywkę mamy tutaj po prostu festiwal Jump Scenek. Bardzo mi przykro, ale póki nie będzie realnego zagrożenia, nie będę czuł strachu. Jednak muszę przyznać, że gra nie nudzi, a straszne scenki są dosyć kreatywne i przyjemnie się je ogląda. Naprawdę trzeba się znać na rzeczy, że pokazać tak dziwne sytuacje, jak z tej gry. Jednocześnie Layers of Fear jest grą, która zawsze polecam na początek. Świetnie wprowadzi niezaznajomionych w świat strasznych produkcji.

Mimo wszystko zagrożenia nie ma, więc nie ma się czego bać. Szkoda.

Mimo wszystko zagrożenia nie ma, więc nie ma się czego bać. Szkoda.

Miejsce 8. Resident Evil 3 Nemesis

Nemesis ustępuje jedynie Pyramid Headowi z Silent Hill 2.

Nemesis ustępuje jedynie Pyramid Headowi z Silent Hill 2.

Z góry powiem, że nie grałem w część siódmą oraz w remake pierwszej. Z każdych innych części w które grałem, to muszę powiedzieć, że część trzecia należy do mojej ulubionej. Jest ona typowym survivalem. Strach polega tutaj na poziomie trudności. Mało amunicji, środków leczniczych i pełno przeciwników, którzy tylko czekają by nas zjeść. Dodatkowo mamy tutaj do czynienia z jednym z najlepszych przeciwników z gier komputerowych, mowa tutaj o Nemesisie, potworze z wyrzutnią rakiet, który cały czas nas nęka. Za każdym razem jak się pojawia mówiąc ,,Stars” i próbuje nas usiec, adrenalina mi skakała do góry i czułem faktyczny stress. Jednak nie ma w tej grze suspensu i największe wrażenie robi w pierwszych dwóch, trzech godzinach grania.

Mimo, że gra ma swoje lata, nadal jest bardzo przyjemna, straszna i przede wszystkim trudna.

Mimo, że gra ma swoje lata, nadal jest bardzo przyjemna, straszna i przede wszystkim trudna.

Miejsce 7. Outlast

Głównie naszymi przeciwnikami są chorzy psychicznie ludzie i jakiś grubas

Głównie naszymi przeciwnikami są chorzy psychicznie ludzie i jakiś grubas

Coooo??? Outlast tak nisko? Jak tak możesz? No mogę i patrz, robię to. Outlast jest często drugą opcją którą polecam ludziom niezaznajomionym z horrorami. Jako początek faktycznie może robić wrażenie. Jak na grę indie, Outlast jest grą ładną, efektowną, dużo się w niej dzieje, ale jest też bardzo prosty i straszenie się opiera na nudnych jumpscenkach. Starcia z przeciwnikami są łatwe jak konstrukcja cepa, nie czujemy do nich respektu. Nasz bohater jest szybszy, błyskawicznie się regeneruje i jest dosyć wytrzymały. Coś jednak jakby się zmieniło od połowy gry, i twórcy zaczęli eksperymentować z suspensem. Zamienili jumpscenki na niepokój i strach przed przeciwnikiem. Udowodnili, że potrafią zrobić straszną grę, jednak mimo wszystko, początek nadal wypada marnie i dlatego Outlast jest na takiej pozycji, a nie o tą o jedno miejsce wyżej. Niestety trochę zmarnowany potencjał, ale mimo wszytko faktycznie może się zaliczać do tych lepszych produkcji.

W tym miejscu gra wspięła się na wyżyny. Naprawdę szacunek. Scena wyrwana z Call of Cthulhu

W tym miejscu gra wspięła się na wyżyny. Naprawdę szacunek. Scena wyrwana z Call of Cthulhu

Miejsce 6. Cry of fear

Zdecydowanie najlepsza gra FPS z tego zestawienia.

Zdecydowanie najlepsza gra FPS z tego zestawienia.

Mod do pierwszej części Half Life. Jednak wykonany w kapitalny sposób. Mamy tutaj do czynienia z gra Action Horror i prawdopodobnie najlepszy FPS z wszelkich horrorów. Twórcy bardzo starali się by gra przypominała Silent Hilla, mamy dużo odniesień do cichych wzgórz. Gra jest też bardzo trudna. Mamy ograniczoną ilość amunicji i środków leczniczych, główni bossowie są wymagający i często trzeba stosować do nich jakiś specjalnych taktyk, a zwykli przeciwnicy przypominają stwory z takich gier jak The Suffering. Gra jest bardzo klimatyczna, dodatkowo posiada multiplayer. Więc jak już przejdzie się singla to zawsze można przekonać kolegę do wspólnego grania.

Projekt maszkaronów robi wrażenie

Jeden z nielicznych horrorów w którym można pograć w coopie, Poza Cry of fear jest jeszcze Obscure.

Miejsce 5. Penumbra Czarna Plaga

Pierwszy horror który ukończyłem... nadal zachywca

Pierwszy horror który ukończyłem… nadal zachywca

Druga gra stworzona przez Frictional Games. Tu już mówimy o naprawdę mocnych produkcjach. Pierwsza część Penumbry o podtytule Przebudzenie rozpoczęła serię kilku naprawdę niezłych gier (Czarna plaga, Amnesie, SOMA itd.), i sama również zaprezentowała się z bardzo dobrej strony, jednak to druga część wspięła się na wyżyny. Mimo wszystko powinniście zacząć od ogrania Przebudzenia, ponieważ fabuła w tych grach jest genialna i nie zrozumie się wszystkich wątków poprzez zagranie wyłącznie w Czarną Plagę. Mamy tutaj do czynienia z horrorem, że tak powiem… uciekanym. Tutaj w przeciwieństwie do tego co prezentował Outlast, jesteśmy słabi. Potwory są szybsze, silniejsze, groźniejsze. Wywoływały paniczny strach i budziły respect. Nie można ich w żaden sposób zranić. Jak jeszcze w poprzedniczce, można było adwersarzy usiec kilofem (chociaż łatwe to nie było), tutaj nie mamy takich szans. Żadna kryjówka nie jest bezpieczna, potwory niszczą drzwi i barykady, a lekarstw jest jak na lekarstwo. Dodatkowo Penumbra ma fenomenalny silnik fizyczny. Praktycznie każdy przedmiot można podnieść, obracać, rzucać, poprzez symulowanie ruchu myszką. Otwieranie drzwi oraz szuflad również się symuluje myszą, poprzez odpowiednie pociągnięcia. Zagadki stoją na wysokim poziomie. By, przykładowo minąć lasery, zawsze możemy usiłować łamać kody, ale nikt nam nie zakaże ich przeskoczyć, ustawiając skrzynki. Penumbra również stoi na bardzo wysokim poziome pod względem sposobu prezentowania świata za pomocą notatek. Ogólnie Penumbrę mogę polecić już osobą, które mają słabsze horrory za sobą, ewentualnie bardziej odważnym. Ja byłem tym bardziej odważnym i Penumbra była też jedną z tych nielicznych gier, gdzie zaliczyłem odłożenie gry, bo się za bardzo bałem. Ale spokojnie, mamy jeszcze cztery pozycje, chociaż już ciężej dostępne dla graczy PC.

Miejsce 4. Project Zero/Fatal Frame

top

Twórcy Project Zero zawsze dostarczają graczom najwyższą jakość straszenia.

W dobie tych samych gier, symulatorów chodzenia, FPS ów, skradanek ciężko o jakieś nowe koncepty. Tutaj pomoże jedynie cofnięcie się w przeszłość, wydanie stu złotych i kupienie Project Zero na PS2. Bo szczerze, znacie inną grę gdzie by pokonać japońskie duchy trzeba robić im zdjęcia? Osobiście nic mi nie przychodzi do głowy. No dobra, wyszła gra indie Deadout… ale zapomnijmy o tym nieporozumieniu. Sam osobiście nawet nie zdawałem sobie sprawy jak bardzo dziewczynki w długich czarnych włosach potrafią być straszne, a no mogą. Nie dość, że rozgrywka jest oryginalna, to na dodatek historia jest intrygująca. Mimo, że gra pokazuje raczej walki z duchami, to i tak bestiariusz jest dosyć urozmaicony. Walczymy z osobami które zostały w jakiś sposób zabite i cierpią wieczne męki związane z sposobem w jaki one skończyły. Zmierzymy się z ofiarami kultystów, ludzi rozszarpanych przez liny, zaatakowanych przez inne duchy, samych kultystów, którym rytuały nie poszły po myśli i wiele innych. Fabuła została przedstawiona w świetny sposób, za pomocą genialnie zrealizowanych cutscenek. Od Project Zero lepsze mogą być jedynie kolejne części, które już kupione czekają na mojej półce na swoją kolej.

Miejsce 3. Forbidden Siren

Forbidden-Siren

No to teraz wjechaliśmy w coś naprawdę abstrakcyjnego. Najtrudniejsza gra w tym zestawieniu, najtrudniejsza gra w jaką kiedykolwiek grałem i jednocześnie najbardziej popsuta, ale mimo wszystko bardzo dobra. W poprzednim poście napisałem wszystko o tej grze, ale jednak ją trochę i tutaj opiszę. Forbidden siren jest najdziwniejszym horrorem, który reprezentuje za sobą jakość. Jest to gra legenda, uważana przez wielu za najlepszy horror na świecie. Jest to też gra z kompletnie zniszczonym projektem poziomów, bezsensownymi zagadkami, topornym sterowaniem i złośliwą kamerą. Za tym wszystkim kryje się produkcja okraszona w przerażający soundtrack, intrygujący klimat oraz najbardziej chory szajs jaki jest nam dany poznać z gier komputerowych. Nie jest jednak ona aż tak straszna jak następne gry na tej liście ze względu na frustracje jaka z niej wypływa. Polecam w to zagrać tylko już prawdziwym wyjadaczom, nie tylko, że jest bardzo mocna, ale również dlatego, że jest najbardziej popsutą dobrą grą w jaką kiedykolwiek grałem.

Cmok cmok

Ta gra wchodzi na wyżyny wszelkiego obłędu

Miejsce 2: Amnesia: Mroczny Obłęd

Podróżowanie po zamku jest stresujące

Podróżowanie po zamku jest stresujące

Kolejna gra od Frictional Games. W ogólnym rozrachunku uważam, że Amnesia jest gorsza od Penumbry pod wieloma względami. Gorsze zagadki, gorsza fabuła, nieciekawa lokacja. Jednak trzeba przyznać, że w porównaniu do Penumbry, Amnesia to miazga na szarych komórkach i bądź co bądź, nadal kapitalna produkcja. W momencie gdy horrory schodziły w kierunku wartkiej akcji pokroju Aliens vs predator, czy Dead space, Amnesia zdefiniowała ten gatunek na nowo, pokazując innym, jak powinno się robić kapitalne horrory. Nawet niedawno sobie tą grę odświeżyłem robiąc lets play’a i wiecie co? Nadal jest ta gra mocna, mimo, że opiera się na skryptach. Nadal mimo wszystko można po przejściu głównego wątku fabularnego, zagrać w jakieś dodatkowe scenariusze fanów Amnesii. Od naprawdę mocnych jak Insomnia, po totalnie bekowe Small Horse, czy inne Dark Room. Polecam i macie tutaj linka do mojego let’s playa.

Playlista z moimi filmami z Amnesi

Miejsce 1: Silent Hill 3

Ta gra niszczy ludzi

Ta gra niszczy ludzi

No i dotarliśmy do pierwszego miejsca. Mimo, że moją ulubioną grą z serii Silent Hill, pozostaje część druga, to trójka pokazała pazur. Nieważne jednak o której części mówimy, trzeba sobie to powiedzieć na samym początku: gry z tej serii nie są o potworach jak cała reszta gier poniżej. To jest seria o tym co siedzi nam głęboko w duszy, tej niewiadomej która skrywa się w najczarniejszych fragmentach naszego serca.  Ty w tej grze nie boisz się potworów. Ty boisz się tego co sam sobie wykreujesz wewnątrz twojej własnej głowy, jak bardzo sam wchłoniesz w ten świat, jak go będziesz rozumiał. Pomaga w tym mistrzowski soundrack, skomponowany przez Akirę Yamaokę. Mimo, że część pierwsza była takim bardzo dobrym początkiem, który zrobił na mnie pozytywne wrażenia, a dwójka zamiatała mną podłogę, bo z płaczu nie mogłem usiedzieć normalnie przed monitorem, trójka okazała się najsilniejsza biorąc pod uwagę strach. Ta część miała najbardziej chore potwory, do dziś piękną grafikę, najbardziej przerażający ost i popieprzone lokacje. Nawet byłbym gotów zastanowić się, czy trzecia część nie przebiła by drugiej, ale jednak fabularnie wypada tutaj zdecydowanie gorzej, co bardzo tej grze ujmuje. I to jest też jedna z tych gier, przy których wymiękłem. Grając w nią, zaliczyłem wyłączenie jej z powodu jednej jumpscenki, i to nawet niewielkiej. Po prostu tak świat gry mnie pochłonął, że zwykłe pierdnięcie szczura mogło mnie śmiertelnie przerazić. Dlatego Silent Hill 3 zamyka tą TOP listę. Polecam z całego serca.

Czerwiec 02, 2019

Horrory: Jak je doświadczać?

horrory

Poradnik jak doświadczać horrory!

508885370

Wiele osób nie jest w stanie ogarnąć jak się gra w horrory i się je ogląda. Popełniają wiele stanowczych błędów, które nie pozwalają na wyciąganie dużej dozy wątpliwej przyjemności z grania, czy oglądania, bądź czytania. Na szczęście ja tutaj przybywam i zaraz rozwieję wszelkie problemy. Podzielę ten poradnik na kilka segmentów, które pozwolą mniej więcej poukładać co powinno się zrobić by jak najwięcej czerpać z takich produkcji.

 

  1. Gry służą nie do oglądania, tylko do grania.

maxresdefault

Nawet na palcach moich nóg i stóp nie jestem w stanie wyliczyć kiedy ktoś usiłował mi wmówić, że jakiś horror jest lepszy bo wyskakuje w nim dużo jumpscenek i człowiek na lets play’u krzyczy jakby mu urzynali przyrodzenie gorącymi szczypcami. No sorry, ale to się nie umywa to samego zagrania. Lets play’e są szczególnie szkodliwe, że jak już się je raz obejrzy to już traci się te poczucie zaskoczenia i gra traci swoją tajemniczość. Ponad to ciężej jest ci się wtopić w sam klimat gry, kiedy jakiś Isamu, czy inny Rojo gadają do mikrofonu. Niestety, najlepsze horrory pokroju Project Zero, Forbidden Siren, Silent Hill, Amnesia tracą bardzo dużo kiedy grasz po obejrzeniu lets play’a, przez co wydają się mniej przerażające. Więc jeśli chcesz faktycznie poczuć klimat gry i naprawdę się bać, zacznij od tego, że nie powinieneś tego oglądać, tylko ograć. Póki tego nie będziesz robił, nie masz jakiegokolwiek prawa by się uważać za jakiegokolwiek znawcę i osobiście ciebie zignoruję.

  1. Horrory tylko nocą

bear-2382779_960_720

Nie chodzi mi tutaj jedynie, że grać trzeba nocą bo jest ciemno, chociaż to też jest prawda. Mowa tutaj również o sam spokój. Nie możesz grać kiedy masz wokół siebie jakieś rozpraszacze. Tak późna pora dnia mniej więcej zapewnia ci spokój, ludzie zazwyczaj kładą się spać, nikt nie będzie ci przeszkadzał. Robi się spokojniej, a na dodatek cały nastrój tak późnych godzin dostarcza ci dodatkowej atmosfery oraz wzmaga imersję. To najlepszy moment by coś sobie obejrzeć, zagrać, bądź przeczytać.

  1. Samotność

0007DK1M91DSV3SR-C122-F4

Tutaj składam największe kondolencje tym którzy muszą dzielić z kimś pokój. Niestety wszelkie doświadczanie horrorów nie wchodzi w rachubę kiedy masz jakiekolwiek towarzystwo. Zabija ono cały nastrój, powoduje, że czujesz się bezpiecznie. By wam to zobrazować, wyobraźcie sobie, że wchodzicie do mrocznych podziemi jakiegoś fortu. W jednym przypadku z kimś. Brzmi jak dobra zabawa? Raczej tak. Teraz sobie wyobraźcie, że wchodzicie sami. Już tak przyjemnie nie jest. Tak samo z horrorami. Samemu jednak o wiele bardziej się wystraszysz. Posuńmy się dalej. Wszelkie inne rozpraszacze również szkodzą. Impreza w akademiku, dźwięki muzyki, ciągłe pukanie do drzwi. Odpisywanie na SMS’y również odpada. Albo grasz, albo oglądasz, albo czytasz, albo robisz coś innego. Wybieraj. Przerwy w tych czynnościach również nie mogą wystąpić. Nie może nic zaburzyć ci sesji. Jak wiesz, że zaraz będziesz szedł do kibla czy coś innego będziesz musiał wykonać, to zrób to wcześniej.

  1. Nagłośnienie na wysokim poziomie.

RE2F4aN

Jak grasz, czy oglądasz filmy, najlepiej zakładać słuchawki.  Ma to pewne plusy. Przede wszystkim, słuchawki ciebie izolują od dźwięków otoczenia. Zakładaj tylko nauszne. Jak wpadnie ci do głowy granie z słuchawkami dousznymi czy headsetami, to walnij się w ten głupi poniemiecki karnister, co wpadł na tak durny pomysł. Aktualnie sam używam Bluedio Vinyl, ale do grania wystarczą tańsze za jakieś sto złotych, może nawet wyłapiesz za siedemdziesiąt. Bardzo fajnym dodatkiem jest dodanie dźwięków z kolumn, czy innych głośników. Dodają one głębi. Pod wieloma względami, dźwięk jest ważniejszy od obrazu, ponieważ głównie nimi są budowane atmosfery, dlatego trzeba o to zadbać.

  1. W przypadku gier, wysoki poziom trudności.

Prawdopodobnie najtrudniejsza gra w jaką miałem możliwość zagrać. Forbidden Siren

Prawdopodobnie najtrudniejsza gra w jaką miałem możliwość zagrać. Forbidden Siren.

Gra powinna stanowić jakiekolwiek wyzwanie. Tutaj jest ciężko jednak określić, jaki poziom trudności należy wybrać, ponieważ jest to rzecz indywidualna. Można przegiąć w jedną lub drugą stronę. Jak gra będzie za łatwa to nie będzie stanowiła jakiegokolwiek wyzwania i po prostu łatwiej się nią znudzić oraz ciężej przestraszyć. Z drugiej strony, jak jest za trudna, to może  frustrować. Osobiście, z moich doświadczeń mogę powiedzieć, że większość survival horrorów jest dosyć prosta, więc raczej najbardziej odpowiedni będzie poziom hard. Jedyny horror w który grałem, co przesadził w aspekcie poziomu trudności jest Forbidden Siren, ale tam nawet nie było specjalnego wyboru jaki poziom trudności wybrać (takowego nie było). Przede wszystkim radzę wystrzegać się poziomu najprostszego, a trochę adrenaliny przy graniu powinno się poczuć.

  1. Obraz na wysokim poziome.

8K Ultra HD, 4K UHD, Quad HD, Full HD and HD resolution presentation scale frame with abstract color powder background. Vector illustration with TV symbols and icons

W przypadku filmów mowa jest o jak najwyższej możliwej jakości obrazu. Kodek Divx w 480p już powinien wystarczyć (a nawet jest wskazane co do starszych filmów, tak jakoś fajniej jest oglądać Martwe zło z 1981 roku w takiej jakości niż w jakimś 1080p). Jednak ogólnie powinniśmy dążyć do jak najwyższych rozdzielczości i najmniej stratnych kodeków. Najlepsza opcja to oczywiście płyta blu-ray, ale jak nie ma się na czym oglądać, albo szkoda kasy, to warto w Internecie poszukać wersji 1080p. W przypadku gier już jest trudniej zadbać o jak najwyższe detale, ponieważ ciężko jest czasami ze sprzętem. Póki masz taką możliwość ustawiaj wszelkie parametry graficzne na maxa, by zobaczyć grę tak, jak zażyczyli sobie tego twórcy. Jednak jak masz wybierać pomiędzy obłędną grafiką a płynnością rozgrywki, zawsze stawiaj na płynność. Horrory budują grozę na dźwięku, a bardziej od technologii zastosowanej w grze, ważniejszy jest design. Nie łamcie się więc tym aż tak bardzo. I tak większość najlepszych horrorów wyszło na konsole PS2.

  1. Nastawienie

2834559095_f04c940c6e_b

Prawdopodobnie najważniejsza rzecz. Jak chcesz doświadczać horrory w jak najlepszy sposób, musisz zdawać sobie sprawę z tego, że są po to by się bać. Dlatego jeśli zachowasz wszystkie te powyższe punkty, to wszystko pozwoli ci się wtopić w świat przedstawiony na ekranie czy papierze. Bardzo ważne jest utożsamianie się z bohaterami, czasem polubienie ich, chłonięcie tej atmosfery. Nie możesz się uspokajać kiedy doświadczasz grozę, ponieważ skoro chcesz obejrzeć horror, to robisz to po to by się bać (albo chcesz zaprosić laskę na wspólne oglądanie jakiejś ,,Zakonnicy”, by się do ciebie tuliła ze strachu… to też jakiś profit).  Jak nie zachowasz odpowiedniego nastawienia, to chociażbyś wypełnił do perfekcji powyższe punkty i tak się nie wczujesz i nie będziesz się bał. Jak ci jednak przyjdzie łatwo wchłonięcie się w ten świat, to życzę ci z całego serca byś ze strachu zrobił pod siebie. Powodzenia, graj, oglądaj, czytaj horrory z moimi wskazówkami, a groza będzie ci dana.

Polecam tego youtubera

Czerwiec 02, 2019

Jump scare receptą na dobry horror?

jump scare

Co to jest jump scare?

jump scare

FNAF jest idealnym przykładem horrorów które opierają się na jump scare’ach.

By w ogóle rozpocząć objaśniać, jak można wykorzystać jump scare, trzeba wyjaśnić czym jest ten zabieg. Najprościej mówiąc to wyskakująca znienacka scenka, obiekt, potwór, dźwięk która z założenia ma nas przestraszyć. Jak sama nazwa wskazuje, ma spowodować, że podskoczymy na krześle. Przykładem takiej scenki niech będą filmiki na yt, które pokazują jakiś obiekt które oko ludzkie będzie śledzić, albo jakąś spokojną scenerię, gdzie nagle wyskakuje straszna, brzydka morda, z jakimś głośnym dźwiękiem, zazwyczaj jakimś wysokim damskim krzykiem. Bardziej ambitni spróbują wystraszyć w inny sposób, czasami samym dźwiękiem. Często przed taką scenką mamy w filmach czy grach rozluźnienie akcji by nas uspokoić, by potem widz lub gracz odczuł jak największy szok.
Przykładowy jumpscare

Jump Scare przez krytyków jest nazywany najtańszą formą straszenia. Jest to często spowodowane faktem, że są w błędny sposób wykorzystywane. Ważnym wskaźnikiem siły Jump Scare’a jest jego nieprzewidywalność. Inaczej on zadziała na takie osoby jak ja, ale również i vice versa, na osoby niedoświadczone. Ktoś kto na co dzień nie ma do czynienia z horrorami będzie raczej się bał większości takich scenek które im wyskoczą na ekran, jednak takie coś również powszechnieje. Jest to największy problem większości produkcji które nagminnie stosują ten zabieg. Są to często momenty które są wykonane bez jakiejkolwiek kreatywności. Z ostatnich filmów jakie miałem możliwość obejrzeć, mogę bez zastanowienia przedstawić Zakonnicę.

Zakonnica należy do jednych z najbardziej rozczarowujących hororów 2018 roku a zdecydowanie najbardziej rozczarowujący film z serii ,,Obecność"

Zakonnica należy do jednych z najbardziej rozczarowujących hororów 2018 roku oraz zdecydowanie najbardziej rozczarowujący film z serii ,,Obecność”

Trailer do Zakonnicy

Sceny w tym filmie są do bólu przewidywalne. Mimo, że film jest wykonany bardzo profesjonalnie, ma piękne zdjęcia, intrygujące scenerie, zachwycającą scenografie… nie ma na siebie pomysłu. Był bardzo przewidywalny, ale wykonany bardzo dobrze pod względem realizacji. Jest to mimo wszystko jakiś wybór do oglądania, ale naprawdę nic fascynującego. Dobrym filmowym odpowiednikiem horroru z dobrymi jumpscerami jest ,,Coś” z 1982 roku reżysera Carpentera. Pojawiają się one rzadko, prawie w ogóle, zamiast tego mamy ciągłe napięcie, poczucie ciągłej nieufności i niebezpieczeństwa, by potem znienacka wyskoczyła nam jumpscenka początkująca przerażający koszmar. Nie będę się tutaj rozwodził dokładnie nad tym filmem, po prostu pokarzę wam scenkę, ale ostrzegam, jest dosyć obrzydliwa.
The thing

Gry natomiast mają tą przewagę, że pozwalają na o wiele silniejsza imersję. Siedząc przy konsoli, czy komputerze, z słuchawkami na uszach wczuwając się w horror ( o tym jak to poprawnie robić napiszę w najbliższym czasie) o wiele łatwiej się przestraszyć jakiegoś horroru. Jednak tutaj też jest pewien zgrzyt. Weźmy takiego Outlasta. Outlast nie umie dochować umiaru. Przez pierwszą połowę gry, straszy praktycznie samymi jumpscerami. Dochodzi do tak kuriozalnych przypadków, że masz trzy jumpscenki pod rząd, tak samo straszne (czyli nie, nie są straszne). Wtedy również taki motyw straszenia, będzie powszechnieć. Amnesia natomiast stosuje te zabiegi bardzo rzadko, kiedy jednak już się to przydarzy, jest grubo. Pomijam oczywiście fakt, że Amnesia lepiej stosuje atmosferę i dźwięki, oraz jest grą trudniejszą. Przez to nawet nagłym dźwiękiem muzyki, gdzie ścigają ciebie potwory już to działa na wyobraźnie.
Jeden z odcinków Amnesi, w którym przykład takiego momentu grozy

Więc ogólnie, nie ma co tutaj tłumaczyć. Jumpscenka dobrze wykorzystana może budzić wyobraźnie, ale używana w nadmiarze traci swoją wagę. I tak, są głównie domeną słabych horrorów, ale jako takie pojedyncze przypadki, pojawiają się wszędzie, o wiele lepiej zrealizowane. I kończąc to, macie tutaj fragment z filmu Psycho.

Scena pod prysznicem :-)